DOM


      Dom to miejsce, w którym wszystko ma swój początek i koniec. W którym znajduje się ciszę i ukojenie, w którym można czuć się bezpiecznie. Azyl.

O pomoc w znalezieniu takiego miejsca zwrócił się do mnie znajomy mojego męża. Miły, układny człowiek. Pomyślałam, że to będą łatwo zarobione pieniądze.

Piotr wiedział, czego chce. Opowiedział mi szczegółowo, jak wygląda jego marzenie, gdzie chciałby, aby ono było, ile na nie przeznaczył i kiedy chciałby tam zamieszkać. Sprawdziliśmy jego zdolność kredytową.  Umówiliśmy się, że szukać będę ja, on oglądać to, co znajdę. Właściwy podział ról.

Zaczęła się mozolna praca. Przeszukiwanie Internetu, czytanie ogłoszeń, oglądanie zdjęć. Zwykła selekcja. Doświadczony pośrednik wie, co to znaczy „mieszkanie posiada potencjał”,  lub „dogodna lokalizacja, blisko do centrum”, albo „mieszkanie do aranżacji”. Dla klienta  znaczy to często zupełnie coś innego, niż to, co się za tym kryje.

Piotr ufał mi w pełni, a  ja wiedziałam, że muszę stanąć na rzęsach i to właściwe mieszkanie znaleźć.

Widywaliśmy się co dwa, trzy dni. Za każdym razem oglądaliśmy co najmniej trzy mieszkania. Niektóre dwa razy. Najpierw Piotr oglądał ze mną. Drugi raz z rodzicami, bo zdawało się, że docieramy do celu. Wszystkie mieszkania, które znalazłam, spełniały oczekiwania Piotra. Wszystkie były “to to” . Ostatecznie jednak Piotr  z nich rezygnował.

Robiłam listę. Wpisywałam tam każde, oglądane mieszkanie. Piotr kwitował podpisem oględziny.

Kiedy pośrednik sprzedaje mieszkanie, to dobrze jest, żeby właścicieli nie było w trakcie pokazywania. Prezentacja bez właścicieli jest prostsza. Kiedy zaś pośrednik szuka dla kupującego, to lepiej jest, żeby właściciele byli w mieszkaniu.  I tak sobie oglądaliśmy…Piotr najpierw słuchał zadawanych przeze mnie pytań, z czasem nauczył się zadawać właściwe pytania sam.

I przyszedł ten wymarzony przez nas oboje — dzień.

W akcie desperacji wybrałam mieszkanie, które nie spełniało wszystkich warunków, ale miało to „coś”. Natykałam się na to ogłoszenie klika razy. Czytałam opis, oglądałam zdjęcia i było w nich to nieuchwytne wrażenie, jakby mówiło do mnie „weź mnie, wybierz mnie!” Ale nie to piętro, nie ten rozkład, no nie tego Piotr szukał! Nie było już jednak innych ofert na rynku…

Budynek wyglądał jak opuszczone koszary. Stał w szeregu sobie podobnych. Ogrodzony wysokim, metalowym płotem. Przed nim połacie wyschniętych trawników. Na ścianach jawiło się koszmarne w przekazie graffiti. Czwarte piętro bez windy. Krata w korytarzu. I śliczna dziewczyna, która okazała się być właścicielką. Nie ona jednak była gwiazdą.

Mieszkanie było narożne. Okna na dwóch stykających się ścianach od wschodu i południa. Za oknem morze bzów! I fala światła…pokój dosłownie zalany słonecznym światłem. Piotr stanął w przedpokoju, skamieniał i po chwili rozjaśnił się!

– To jest to mieszkanie! Dom. Światło!  – Nie potrzebni byli rodzice do pomocy. Ani czas na zastanowienie się.

Decyzja była błyskawiczna. Owszem, były wady – xle wykonany ostatni remont, cieknące krany. nierówno położone kafelki. Kuchnia bez szafek, ale za to z oknem. Nie szkodziło nic!

Ustaliliśmy terminy, zadatek, cenę. Następnego dnia napisaliśmy umowę przedwstępną. Dokumenty nie ukrywały tajemnic a brakujące, mało istotne, miały zostać dostarczone do aktu. Wyznaczona została data ostatecznej umowy. Ostatni punk weryfikacyjny — notariusz!

Właścicielka nie miała wszystkich, niezbędnych  dokumentów. Zabrakło zaświadczeń o podatku od nieruchomości. Niby drobiazg. ale akt wstrzymaliśmy, a ja spędziłam dzień ze sprzedającą. Odwiedziłyśmy kilka urzędów, biuro komorników i kilka kas. Okazało się, że dziewczyna kupiła mieszkanie rok wcześniej od człowieka tonącego w kłopotach i długach. Notariusz napisał, to co pisze się zwsze w tej, takiej sytuacji

Nieruchomość można kupić z różnymi obciążeniami [1]. Można z tym żyć. Będzie jednak kłopot, kiedy będziemy chcieli je ponownie sprzedawane.

Ostatecznie w dokumentach zapanował porządek. Stosowne zaświadczenia zostały zebrane. Akt podpisany. Piotr stał się jedynym właścicielem. Stwierdził, że ogromnie podobało mu się oglądanie! A ja wcale nie dziwiłam się, że tak było. Zobaczył ze mną 32 mieszkania! Nigdy wcześniej i nigdy potem, nie przydarzyła mi się taka sytuacja. Czułam, że wykazałam się ogromną cierpliwością. Ale byłam też uparta. Moja ambicja i poczucie obowiązku, kazały mi szukać mieszkania aż do skutku.

I znalazłam! Falę światła, w zapachu bzów.

blanka@bdobrowolska.pl

 

 

 

[1] Obciążeniem nieruchomości może być dług lub zobowiązanie wobec innej osoby, nieujawnione w księdze wieczystej, hipoteka, służebność osobista, gruntowa lub przesyłu.

 

Dodaj komentarz