To był piękny dom.
Z białą fasadą, z kolumnami i rzeźbieniami. Okna otulone dzikim winem. Schody pałacowe, przy których rosły imponujące krzaki czerwonych róż. I krzaki jaśminu. Wszystko pachniało tak, jak najcieplejszy, wiosenny dzień. Soczyście zielona trawa przed domem i wysypany świeżym piaskiem podjazd, to marzenie.
Stali przed domem zauroczeni…
Otwarte drzwi zapraszały. Wnętrze uśmiechało się do nich ogromnymi oknami. Wzięli się za ręce i przekroczyli próg. Z nadzieją. Otuliło ich ciepłe wnętrze, dębowe parkiety, kominek i miękkie przed nim fotele. Słoneczne światło wpadało do środka potokiem. Drewniane schody zaprowadziły ich na piętro. Trzy sypialnie, każda z łazienką. Dwie z balkonem, jedna z tarasem. Miękkie dywany, beżowe ściany. Jakoś tak miękko i ciepło. Na dole znaleźli kuchnię…serce domu, taką, jaka powinna być. Przestronna, a jednocześnie przytulna. Wiedziała, że ugotowany tu obiad za każdym razem, będzie wyjątkowy.
Dom marzeń…
Ogród oszałamiał bujną zielenią i różnorodnością roślin. Wtulony w kąt działki staw żył własnym życiem i można się było spodziewać wieczornego koncertu żab. Czuli się tu spokojnie.
Duży dom, duża działka. Półtora miliona to też dużo.
A jednak…
Szukali takiego domu trzy lata. Sprawdzili wszystkie oferty, jakie się pojawiły. Przejechali setki kilometrów. Bywali blisko decyzji o zakupie, ale coś ich zawsze powstrzymywało.
Aż do dziś.
Ona już widziała gromadkę dzieci biegającą po podjeździe. On widział solidne mury bezpiecznego domu i ją, szczęśliwą.
Decyzja zapadła. Uzgodnili cenę, nie targowali się, właściciel z własnej woli obniżył ją o kilkadziesiąt tysięcy, twierdząc że przydadzą im się pieniądze na remont drogi. Wszystkie niezbędne dokumenty posiadał. Był jedynym właścicielem. Wprawdzie był jeszcze niedawno żonaty, ale już jest po rozwodzie. Dom należał przed ślubem do jego żony, ale podarowała mu go, stosowny dokument posiadał. Na domu nie ciąży hipoteka a jego nic tu już nie trzyma. Wyjeżdża z kraju, na stałe, już za kilka dni, jak tylko podpiszą akt notarialny. Będzie potrzebował pieniędzy na nowe życie. Dlatego cena domu atrakcyjna, bo on nie ma czasu czekać – tak tłumaczył pośpiech.
Byli zachwyceni i domem i właścicielem i łatwością, z jaką się ten zakup odbywał.
Mieli sporo własnych oszczędności, a mieszkanie, w którym mieszkali dotychczas, znalazło już właściciela i należność za nie miała za chwilę pojawić się na ich koncie. Oboje pracowali, dobrze zarabiali. Mogli pozwolić sobie na ten dom. Wprawdzie wiadomo było, że a jakiś czas pojawią się dzieci, więc ona z pracy zrezygnuje na pewno. Ustalili to już dawno temu. Jego zarobki i całkiem dobrze prosperująca firma reklamowa dawała takie przychody, że wystarczy na wychowanie dzieci, utrzymanie domu i firmy.
Kilka dni później złożyli podpisy pod aktem notarialnym. Były właściciel pogratulował mądrej decyzji i przekazał im klucze. Kilka godzin później zadzwonił z lotniska, że pieniądze pojawiły się na jego koncie. Życzył miłego życia, oni jemu też. Nie spodziewali się usłyszeć o nim kiedykolwiek więcej.
Mieli dwa tygodnie na przeprowadzkę. Zapakowali swoje dotychczasowe życie do kartonów. Firma przeprowadzkowa zabrała wszystko, co chcieli ze sobą wziąć. Meble zostawili nabywcy mieszkania. Ich nowy dom był umeblowany. Pojechały do niego tylko drobiazgi, ubrania, książki i kot. Oraz marzenia.
Pierwszy wieczór w nowym domu był wyjątkowy. Ogień w kominku, wino w kieliszkach, ogień w nich. Gwiazdy świeciły wyjątkowo. Takich w mieście nie widywali. Ogród szumiał, żaby rechotały. Zapanowała nad nimi szczęście. I spokój.
Ranek był jeszcze piękniejszy. Słońce nieśmiało zaglądało do sypialni, ale na tarasie było jak u siebie. Kawa zaparzona w tutejszym ekspresie, wypijana na tarasie, smakowała wybornie. Na czas przeprowadzki wzięli wolne. Nie spieszyli się zatem. Rozkoszowali się słońcem, naturą i posiadaniem własnego domu. W tę rozkoszną ciszę wdarło się walenie do drzwi. Planowali posiadanie psa, który ostrzegałby intruzów przed wtargnięciem, ale to był dopiero pomysł. Chyba nie zamknęli bramy. Ona była w szlafroku, więc on poszedł sprawdzić, co się dzieje. Usłyszała rozmowę, głośną, prawie krzyk. Wystraszyła się, ale postanowiła zejść na dół. Na dole było kilku policjantów i jakiś człowiek. I jej zdenerwowany mąż. Trzymał jakiś papier. Zapytała
– o co chodzi?
Obcy mężczyzna podniósł wzrok. Mąż odwrócił się do niej z poszarzałą twarzą.
– To komornik – powiedział.
Komornik miał obojętną minę.
– Zajmujemy – powiedział i przykleił na stole kartkę z pieczęcią. Miała wrażenie, że zaraz upadnie.
– To pomyłka jakaś! – Krzyknęła.
– Nie proszę pani, żadna pomyłka. Kupiliście dom na którym ciąży skarga pauliańska[1].
– Zajmujemy!
Tytułem wyjaśnienia – w kwietniu 2018 Trybunał Konstytucyjny wydał orzeczenie na skargę rzecznika praw obywatelskich, mówiące o tym, że fiskus ma prawo do zaspokojenia swoich roszczeń z majątku osób trzecich, w ręce których trafił majątek dłużnika. Można o tym przeczytać http://trybunal.gov.pl/postepowanie-i-orzeczenia/komunikaty-prasowe/komunikaty-po/art/10115-dochodzenie-naleznosci/
Wszelkie podobieństwo do imion i faktów jest przypadkowe.
[1] Art. 527. § 1. Gdy wskutek czynności prawnej dłużnika dokonanej z pokrzywdzeniem wierzycieli osoba trzecia uzyskała korzyść majątkową, każdy z wierzycieli może żądać uznania tej czynności za bezskuteczną w stosunku do niego, jeżeli dłużnik działał ze świadomością pokrzywdzenia wierzycieli, a osoba trzecia o tym wiedziała lub przy zachowaniu należytej staranności mogła się dowiedzieć.