Cd.
Zazwyczaj przy poszukiwaniu mieszkania i jego zakupie wszystko przebiega tak, jak powinno. Ludzie umawiają się, ustalają cenę, czasem sprawdzają dokumenty. Ściągają umowy z Internetu, podpisują, przekazują pieniądze. Najczęściej są to uczciwie dane słowa i normalna procedura. Notariusz prosi o dokumenty, przyjmuje oświadczenie, tworzy akt. Podpisy złożone, mieszkanie kupione. Jesteś pewna, że w tym momencie wszystko jest zgodne z prawem, ale czy ty to prawo znasz?
Mieszkanie ci się podoba. Chcesz je kupić, i chcesz, żeby to się odbyło jak najszybciej. Jesteś pełen dobrej woli. To przecież nie jest trudna rzecz „kupić mieszkanie”. Wszyscy wiedzą, jak to się robi. Wszyscy, których znasz, kupili kiedyś mieszkanie, poradzili sobie i ty tez sobie poradzisz. Codziennie przecież robisz zakupy.
Kupujesz mieszkanie i wiesz, że potrzebne są różne dokumenty, akt notarialny, księga wieczysta. Wiesz, że jeśli chce się zaklepać mieszkanie to jakieś pieniądze trzeba dać. To przecież proste, a jeśli będziesz miała wątpliwości, to jest przecież Internet.
A Internet jest pojemny, wszystko można w nim znaleźć. Różne porady, instrukcje, umowę przedwstępną też. Wierzysz, że to dobra umowa, bo czytasz i nie widzisz w niej nic niebezpiecznego. Ściągasz, drukujesz, wpisujesz dane: swoje, sprzedającego. Jesteś pełna dobrej woli. Dajesz pieniądze. Wierzysz, że złożona obietnica jest wiążąca i słusznie – ludziom należy ufać. Cieszysz się. Jeszcze tylko notariusz i wprowadzisz się do własnego, wymarzonego mieszkania. Widzisz to wszystko oczyma duszy i wierzysz, że wszystko będzie dobrze i raptem dostajesz w twarz. Prawem.
Dałaś zaliczkę, masz umowę, a ona upadła, a ty stoisz jak żona Lota i nic nie rozumiesz. W czym problem? A otóż problem tkwi w różnicy…pomiędzy zaliczką a zadatkiem.
Zaliczka i zadatek…czy to się czymś różni?
Chciałaś kupić mieszkanie. Życie sprawiło, że znalazłaś to, z którym byłaś związana emocjonalnie. Byłaś pełna dobrych intencji. Miałaś pieniądze i wierzyłaś w dane słowo. Wierzyłaś, że jeśli ludzie umawiają się, to innych konsekwencji, niż dotrzymanie słowa, nie ma prawa być. Nie wzięłaś pod uwagę, że ludzie mają różne wartości i różne potrzeby. Zaufałaś.
Ogłoszenie o sprzedaży mieszkania pojawiło się na kilku portalach, wzbudziło zainteresowanie u wielu ludzi. Właściciel mieszkania chciał je sprzedać szybko, a Ty byłaś pierwszą osobą, która chciała to mieszkanie kupić, więc się ucieszył i podpisał z Tobą umowę. Ale znalazł się ktoś inny, komu mieszkanie się spodobało i kto Twoją ofertę przebił. Może nawet niedużo przebił, ale to wystarczyło by sprzedający wycofał się z umowy z Tobą.
Dla wielu ludzi pieniądze są wyznacznikiem życia. Mają swoje potrzeby, swój cel i pragnienia. Wszystko na tym świecie kosztuje. Kilka tysięcy więcej ze sprzedaży mieszkania, to być może nowy komputer, albo wycieczka do Egiptu.
Ale co z tą zaliczką i zadatkiem?
Nieświadoma różnicy pomiędzy nimi, zapis w umowie o zaliczce potraktowałaś jako właściwy. To była wygodna forma dla właściciela, dla Ciebie zaś nie stanowiła żadnego zabezpieczenia. Zabezpieczeniem byłby zadatek, który wpłacany jest na poczet wykonania umowy i pełni funkcję odszkodowawczą na wypadek odstąpienia do umowy którejś ze stron.
Gdybyś Ty odstąpiła od umowy, sprzedający miałby prawo zadatek zatrzymać. Od umowy odstąpił sprzedający i gdyby treści umowy wynikało, że dostał zadatek, musiałby oddać kwotę, którą od Ciebie dostał i tytułem odszkodowania, zapłacić Ci kwotę równą zadatkowi. Potocznie mówi się, że powinien zwrócić zadatek w podwójnej wysokości, a to może zaboleć.
Zaliczka to wpłata na poczet ceny i jeżeli nie dochodzi do sprzedaży, podlega ona zwrotowi i tyle.
Odzyskałaś pieniądze, ale nie kupiłaś mieszkania. Co z tym zrobić? Możesz domagać się naprawienia szkody przed sądem, o ile sąd uzna, że do szkody doszło. Udowodnienie zaś, że do niej doszło, leży po Twojej stronie.
Internet jest pełen treści. Nie zawsze jest to treść właściwa. Bezpieczniej jest poprosić o poradę specjalistę.